piątek, 6 lipca 2012

Rozdział 5 



 - Tosia śpij. Tosia zaśnij. Tosia nie wstaniesz jutro do szkoły. Tosia zasypiaj. – powtarzałam leżąc w moim łóżku. Nie wytrzymałam, wstałam, oświeciłam lampę, usiadłam na brzegu tapczanu. Na zegarze była równo 00:30, leżałam tak już od 22 próbując zasnąć, ale nie umiałam. Następnego dnia miałam wstać o 6:30, nie na pewno nie wstanę. Dlaczego ja nie umiem zasnąć?! Nie dam rady już tak dłużej, co się ze mną dzieje, dlaczego jest mi tak strasznie smutno? Podeszłam do szafy, wygrzebałam z niej pluszowego misia, który leżał już tak tam zapomniany od paru lat. Chwyciłam maskotkę i wróciłam na łóżko, siedziałam patrząc na zabawkę, po krótkiej chwili przytuliłam się do niego z całej siły, łzy jakoś same popłynęły. Po paru minutach podniosłam głowę i popatrzyłam w lustro naprzeciw. Widziałam w odbiciu dziewczynę o ciemnych prostych włosach, zielonawych oczach w których gromadziły się łzy, przytulającą się do misia z dzieciństwa. Co jest ze mną nie tak? Czy ja nikomu nie jestem potrzebna? Co się ze mną dzieje? Przecież jestem szczęśliwa… jestem! Chyba. Oczy znowu napełniły się łzami. Zgasiłam światło, położyłam się, wtuliłam się w pluszaka, aż w końcu zasnęłam.

Budzik dzwonił i dzwonił, w końcu sięgnęłam jedną ręką i go wyłączyłam. Muszę wstać. Otworzyłam oczy, zobaczyłam że ciągle trzymam pod ręką misia, wstałam i zaczęłam przygotowywać się do szkoły, ubrałam się, poczesałam włosy i wyszłam z domu. Dzień w szkole jakoś minął, nawet się nie spóźniłam i obeszło się bez żadnej jedynki. Weszłam do domu, już od progu przywitał mnie Olek.
- Tosiaaa! Tosia! Co robimy? W końcu wróciłaś. Pozbierałem dla ciebie kwiatki, bo już rosną! Proszę, podoba ci się mój bukiet? – maluch wręczył mi malutki bukiecik z pierwszych mało rozwiniętych stokrotek. Miałam taki smutny nastrój, że na widok brata stojącego z kwiatkami dla mnie, aż łza mi się w oku zakręciła, powstrzymałam się jednak od płaczu i uśmiechnęłam szeroko.
- Piękny, dziękuję, jesteś kochany. – powiedziałam do brata z radością. Jest jeszcze taki mały, mój kochany Olek, nagle wpadłam na pomysł.
- Mamo ty miałaś dzisiaj chyba jechać na zakupy do tego nowego centrum handlowego, prawda? – zawołałam do mamy.
- Tak, jadę za godzinkę. – mama wołała z kuchni.
- Jedziemy z tobą, Olek zapraszam Cię do kina. – powiedziałam kierując się do mojego pokoju. Ogarnęłam się troszkę, przeczesałam włosy. Lepiej będzie jeżeli pójdę do ludzi, samotność chyba źle na mnie działa, za dużo wtedy myślę, a wśród ludzi przecież nie mogę płakać. I Olek się ucieszył, popatrzę z nim na jakąś bajkę, może humor mi się poprawi, już i tak nawet z misiem śpię. Nim się obejrzałam minęła godzina i mama wołała nas że jedziemy. Jechaliśmy chyba jakieś 20 minut, bo te centrum handlowe jest dość daleko. W końcu wysiedliśmy z samochodu, weszliśmy do galerii, kiedy mojej mamie przypomniało się, że zapomniała portfela, poprosiła mnie żebym się po niego wróciła, potem mieliśmy spotkać się pod kinem. Wyszłam kierując się w stronę auta. Szłam spokojnie, aż ujrzałam reklamę jakiegoś nowego filmu. Zatrzymałam się i zaczęłam czytać jego opis, było tam coś o tym jaka miłość jest cudowna, piękna itd. Stałam patrząc ironicznie na reklamę, następni zafascynowani miłością, to się robi nie do wytrzymania. Już miałam odejść od reklamy i wrócić po portfel mamy, kiedy nagle poczułam silne szarpnięcie od tyłu za prawą rękę, straciłam równowagę i za nim sprawdziłam co się dzieje upadłam na ziemię. 

__________________________________________________
Hej!
Nie będę już obiecywać że w miarę szybko dodam następny, bo wakacje, zresztą sami wiecie :p
Mam nadzieję że Wam się spodoba ten rozdział :)
Pozdrawiam i jeszcze raz życzę wszystkim pięknych wakacji :d
Gdyby były jakieś błędy to przepraszam ;)